18 lipca 2012

PAMIĄTKA

Cztery miesiące temu, w pewien weekend, w Karpaczu, obejrzałam film o projekcie Sally Mann WHAT REMAINS. Dwa tygodnie temu miałam część zdjęć pochodzących z tej pracy przed sobą.
Film można obejrzeć tutaj.

Prace Sally Mann wywołują mieszane uczucia, ale hipnotyzują. Bardzo, bardzo.

16 lipca 2012

LAJKONIK I BIEDRONKA

Kraków jest chyba ulubionym miejscem docelowym szkolnych wycieczek - ja wycieczkę do Krakowa "zaliczyłam" i w podstawówce, i w gimnazjum, i w liceum. Ostatnią pamiętam najbardziej, ale chyba nie jest to tylko kwestia minionego czasu. Moja wychowawczyni - polonistka - wybrała trasę "Szlakiem Stanisława Wyspiańskiego" i dzięki temu odwiedziłam m.in. Rydlówkę, Jamę Michalika czy Dom Jana Matejki. Potem odwiedzałam miasto jeszcze kilka razy, ale to wizyta z początku lipca wydaje mi się tą najlepszą. 

Najlepszą, ale i najkrótszą! Pobudka o 4 rano, wyjazd z Wrocławia o 6, w Krakowie byliśmy przed 10. Pierwsze kroki skierowaliśmy automatycznie w stronę Wawelu, przed upałem uciekliśmy na chwilę do Smoczej Jamy (szkoda, że tylko na chwilę, bo rozsądnym rozwiązaniem byłoby pozostanie tam do godziny 18 ;) ). 

Głównym celem naszego wyjazdu było odwiedzenie wystawy Sally Mann "RODZINA I ZIEMIA", którą do 29 lipca można jeszcze obejrzeć w Muzeum Etnograficznym im. Seweryna Udzieli. Wystawa ta była chyba jedną z głównych atrakcji festiwalu "Miesiąc Fotografii w Krakowie".

Wiedziałam, że podczas tego wypadu chcę zjeść w jednym z miejsc polecanych przez STYLEDIGGER. Relacja z Love Krove (plus małe zagubienie się w uliczkach Kazimierza) zdecydowało o tym, że razem z D. wstąpiliśmy na pyszne burgery. Okazało się, że pomidory, szpinak, camembert, żurawina, mięso, chrupiąca bułeczka oraz Fritz-Kola to doskonałe połączenie!

Na autobus powrotny czekaliśmy chłodząc się w fontannie na Rynku.












10 lipca 2012

2 RAZY PO 2 KÓŁKA

W swoim nowoczesnym telefonie możesz zainstalować sobie taki budzik, który będzie monitorował Twój sen i obudzi Cię w tej najlepszej, płytkiej fazie. Dzięki innej aplikacji za pomocą jednego przycisku można zmienić telefon w latarkę. Jeszcze inna podpowie, jakie najlepsze wino kupić w danym sklepie i nie przekroczyć określonej kwoty. O sprawdzeniu pogody na najbliższy tydzień i aktualnych wiadomości, czy o bazie rozkładu jazdy komunikacji miejskiej chyba nie wypada nawet wspominać...

Jedna z miliona aplikacji towarzyszy nam ostatnio podczas wycieczek. Przed wskoczeniem na rower wystarczy kliknąć START, po dojechaniu do domu KONIEC. Potem można już tylko usiąść wygodnie przed laptopem i ANALIZOWAĆ.
Trasa wycieczki naniesiona jest na mapę Google. "O tutaj, ten początek - to podjazd pod Jagniątków". Jasne, że poznaję, zmęczyłam się tam strasznie i musiałam robić przerwy! "A tu robiliśmy dłuższą posiadówkę". Mhm, zjadłam 2 batoniki musli. "Tu się trochę pogubiliśmy..." -  O, widać nawet, w którą ścieżkę powinniśmy skręcić. "A tu upadłaś". No właśnie! Wywróciłam się podczas zjazdu. Widać go na zdjęciu. Ani on stromy, ani moja prędkość jazdy duża, a i tak poleciałam. Dziura w dętce, dziura w łokciu i w kolanie. Strasznie mnie ten upadek dziwił przez następnych kilka dni, bo ostatni raz poobcierane kolana miałam chyba w podstawówce.

Wracając do ANALIZY. Aplikacja pokazuje na jakich wysokościach byliśmy. Na którym odcinku mieliśmy największą prędkość, a na którym jechaliśmy najwolniej. Do tego oczywiście dokładny co do sekundy czas przejazdu i nie mniej dokładny dystans. Na koniec ilość spalonych kalorii.
Czy to nie przesada?! ;-)

7 lipca 2012

JELENIEJ GÓRY PERŁA ZACHODU

Za każdym razem, kiedy planuję spacer w stronę Perły Zachodu, mam wrażenie, że nie będzie to długa wyprawa: raz, dwa i za 15 minut będę już przy Schronisku. Za każdym razem! Potem jednak okazuje się, że po 15 minutach nie jestem nawet w połowie drogi. Nie mam pojęcia, jak to się dzieje. Ostatnio okazało się, że nie tylko ja tak mam, więc wszystko jest w porządku.


2 lipca 2012

OPT PAUZA

Zakończył się semestr letni w OPT. Mój pierwszy semestr w OPT - na pewno nie ostatni. 

Siedziałam w środku czwartego rzędu, słuchałam opowieści starszych kursantów, oglądałam ich zdjęcia i książki. Nieśmiało wyobrażałam sobie siebie - stojącą tam, przy ekranie, z drżącym głosem i dłońmi mówiącą o dokonanej pracy. Czy to możliwe?

Po prezentacji podgryzałam marchewki i planowałam wyjazd do Krakowa. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zdążę jeszcze zobaczyć wystawę Sally Mann.