Dwudniowa czerwcówka w Łagowie doskonale zregenerowała siły i dodała energii do dalszych działań. Razem z D. i Adą rozbiliśmy namioty w ośrodku "Zacisze", którego nazwa bardzo dobrze oddaje panującą tam atmosferę. Oprócz naszych, postawionych było tam kilka innych tymczasowych domów, jednak każdy zachował swoją prywatną przestrzeń. Ciszy nie zaburzały płynące z głośników aut szybkie rytmy ani imprezujący do późnych godzin wczasowicze.
Spokój.
Wieczorem na pomoście, na który "wchodzić można tylko na własną odpowiedzialność", rozłożyliśmy nasze maty i śpiwory, i obserwowaliśmy niebo. Nie pamiętam kiedy ostatnio spędzałam tak czas, miasto tłumi światło gwiazd.
Tylko pogoda mogła być trochę lepsza - przez dwa dni na zmianę padał deszcz i świeciło słońce. Stroje kąpielowe spędziły wyjazd na dnie plecaka, nie udało nam się też wypłynąć rowerem wodnym, za to dzięki ciągle zmieniającemu się niebu woda w jeziorze przybierała niesamowite barwy - od mocnego błękitu, przez szmaragdowy, po mniej lub bardziej intensywne odcienie szarości.
"Zacisze" opuszczaliśmy jako ostatni goście.