17 grudnia 2012

RUN

Dawno, dawno temu najlepszym, wyczekiwanym dniem tygodnia był (oczywiście) piątek. W piątkowe wieczory czytałam książkę do późnej nocy (czyli pewnie do dwunastej), piątki licealne oznaczały wyjście ze znajomymi. Piękny czas, kiedy nic nie trzeba. 

Teraz, kiedy wszystkie facebookowe profile co tydzień ogłaszają radosną nowinę, że dzisiaj jest piątek! i pytają o imprezowe plany, ja zaparzam kolejną herbatę. Albo jestem w drodze do Jeleniej. Od jakiegoś czasu to nie ten dzień jest tym najbardziej oczekiwanym - ostatnio najbardziej lubię wtorki. Dni, w które wychodzę z domu rano, a wracam przed dwudziestą drugą.

Jutro jest wtorek! Piękny czas, kiedy trochę trzeba, ale bardzo się chce.

3 komentarze:

  1. Piękne zdjęcie z tą spódnicą.
    Przejścia tonalne szarości w tle. Ten zamaszysty ruch.
    Naprawdę miło się patrzy na to zdjęcie. Na coraz inne szczegóły.

    OdpowiedzUsuń
  2. pierwsze zdjęcie kojarzy mi się z teledyskami Moloko:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna ta poruszona spódnica!

    OdpowiedzUsuń