Piąty pasażer z końca pierwszej części czarnogórskiego albumu okazał się najlepszym arbuzem w moim życiu. Te 9 kilogramów słodyczy kupiliśmy na przydrożnym straganie za niecałe dwa euro.
Arbuzową przekąską zakończyliśmy pobyt w Ulcinj. Tego dnia spakowaliśmy nasze małe obozowisko i postanowiliśmy jechać na północ.
Zanim na dobre opuściliśmy wybrzeże, zajechaliśmy na chwilę do Valdanos, aby zobaczyć niesamowity gaj oliwny.
Naszym celem na następne trzy dni były góry Durmitor.
Zatrzymaliśmy się nie w samym Zabljaku, a w Razvrsje, na campingu o tej samej nazwie. Na miejsce dojechaliśmy chwilę po 19, tuż przed zachodem. Nasz plan szybkiego rozbicia obozu przy ostatnich promieniach słońca musiał ulec zmianie - gdy tylko zaparkowaliśmy podbiegł do nas jeden z opiekunów campingu i zaproponował rakiję na powitanie. Właściwie to nie zaproponował - nie chciał słyszeć o tym, że planujemy najpierw rozbić namioty - "u mnie nie ma demokracji!" - więc zostawiliśmy wszystko i wypiliśmy brzoskwiniową rakiję. Nie przepadam za smakiem tak mocnego alkoholu, ale muszę przyznać, że owocowa rakija była wyjątkowo dobra.
Michaił, nasz gospodarz, naprawdę dobrze mówił po polsku. W te rejony przyjeżdża zimą ponoć całkiem sporo Polaków, więc jeśli wszyscy są witani w ten sam sposób, to okoliczności do rozmów, wymiany doświadczeń i nauki języka są naprawdę sprzyjające.
Pierwszy dzień w górach chcieliśmy poświęcić na małe rozpoznanie terenu. Krótka wycieczka nad Czarne Jezioro nie nasyciła nas dostatecznie, dlatego postanowiliśmy wspiąć się do góry. I jeszcze trochę. Ponieważ nie planowaliśmy długiej wycieczki, nie mieliśmy ze sobą wystarczających zapasów jedzenia. W pewnym momencie zdecydowałyśmy z Adą, że powoli wracamy, naszym partnerom natomiast dopiero zaostrzył się apetyt na góry i ostatecznie dotarli tego dnia do Jaskini Lodowej.
Michaił, nasz gospodarz, naprawdę dobrze mówił po polsku. W te rejony przyjeżdża zimą ponoć całkiem sporo Polaków, więc jeśli wszyscy są witani w ten sam sposób, to okoliczności do rozmów, wymiany doświadczeń i nauki języka są naprawdę sprzyjające.
Pierwszy dzień w górach chcieliśmy poświęcić na małe rozpoznanie terenu. Krótka wycieczka nad Czarne Jezioro nie nasyciła nas dostatecznie, dlatego postanowiliśmy wspiąć się do góry. I jeszcze trochę. Ponieważ nie planowaliśmy długiej wycieczki, nie mieliśmy ze sobą wystarczających zapasów jedzenia. W pewnym momencie zdecydowałyśmy z Adą, że powoli wracamy, naszym partnerom natomiast dopiero zaostrzył się apetyt na góry i ostatecznie dotarli tego dnia do Jaskini Lodowej.
Poranek w Razvrsje.
Następnego dnia postanowiliśmy wybrać się na najwyższy szczyt Czarnogóry (który tak naprawdę najwyższym szczytem nie jest), czyli Bobotov Kuk.
Gdy dwie trzecie drogi na szczyt mieliśmy już za sobą, zaczęło kropić. Potem deszcz zaczął przybierać na sile i niestety nie wyglądało na to, że szybko przestanie padać. Schowaliśmy się na chwilę pod większą skałą i po krótkiej przerwie na herbatę z bólem odpuściliśmy dalszą wspinaczkę.
Pożegnanie z Durmitorem - most Durdevica nad Tarą. Jak wyczytaliśmy w przewodnikach, kanion Tary to trzeci najgłębszy kanion na świecie.
W tej części kraju spędziliśmy zdecydowanie za mało czasu, i jeśli miałabym wybierać - morze czy góry - to właśnie Durmitor jest powodem, dla którego wróciłabym do Czarnogóry jeszcze raz. Góry są niesamowite, skaliste, a jednocześnie intensywnie zielone, pofalowane i strzeliste, po prostu zachwycające. Szkoda tylko, że są tak daleko!
ale pięknie...
OdpowiedzUsuńniesamowicie,melancholijnie
OdpowiedzUsuńidealne... aż chce się tam jechać
OdpowiedzUsuńPiękne fotografie, niesamowite miejsce! Ja wlasnie z moim G. szukamy idealnego miejsca na przyszłoroczne wakacje i myślałam o wycieczce objazdowej na Bałkany - 10 dni i 5 krajów ale patrząc na Twoje zdjęcia zdecydowanie czuje, że chciałabym pobyć dłużej w tych górach, szczególnie ze nigdy nie byłam w tej części świata :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ohkejti.pl