* * *
No właśnie nie do końca. Jak w piosence - marzenie było o białych, ale śnieg jakoś nie chciał spaść. Między jednym kawałkiem ciasta a drugim wybraliśmy się na krótki spacer i znaleźliśmy sporo zieleni. I promyki słońca. A po śnieg musieliśmy jechać aż do Czech (chociaż to wcale nie tak daleko!), ale to już całkiem inna przygoda.
PS. W tym roku chyba naprawdę byłam grzeczna :-)
Śliczne zdjęcia i pierniczki ;)
OdpowiedzUsuńhihi, te Twoje święta troszkę brown-christmas :)
OdpowiedzUsuńbrown, green - wszystkiego po trochę :D
UsuńWeszłam i... wspaniałe zdjęcia! :) Jesteś prawdziwą czarodziejką fotografii.
OdpowiedzUsuńJak miło, dziękuję! Ciągle się uczę :-)
Usuń