W tym roku w planach była tylko Austria, ale dzień przed naszym wyjazdem okazało się, że w miejscu, do którego jedziemy, pada. Mocno pada. Przed kolejnych pięć dni. Wieczór spędzony nad mapą i prognozą pogody przyniósł jedyne możliwe dla nas rozwiązanie - wakacje zaczynamy od Chorwacji, a do Austrii przenosimy się później.
Po kilku dniach na Krku przenieśliśmy się w Alpy Sztubajskie. Szczęśliwie trafiliśmy na dwudniowe okno pogodowe i mogliśmy podczas wyjść podziwiać piękne szczyty. Wydaje się, że zdążyliśmy w ostatnim momencie - od kilku dni na parkingu, na którym zostawiliśmy podczas jednej wycieczki auto, leży już śnieg. Oprócz nieco nieśmiałych owiec udało nam się spotkać dwukolorowe kozy (które nic sobie nie robiły z turystów i siedziały na samym środku szlaków) oraz świstaki!
W drodze powrotnej zajechaliśmy jeszcze nad austriackie jeziora Wolfgangsee i Attersee.
Dziesięć dni minęło niesamowicie szybko. Odkąd wróciliśmy pachnie wokół jesienią.