Zdarza mi się przeczytać końcoworoczne podsumowania bardziej lub mniej znanych mi osób i czuć wyrzuty sumienia. Na pewno mogłam zrobić więcej, być bardziej uważna, lepiej zorganizowana, milsza dla innych. Udaję wtedy, że nie widzę tych wszystkich wyliczeń, bo w porównaniu z nimi moje osiągnięcia z poprzednich miesięcy nie wydają się tak imponujące.
A potem robię małe ćwiczenie, szukam kilku punktów zaczepienia, przecież w tym roku tak dużo się wydarzyło!
Spędziłam dwa czerwcowe tygodnie w najpiękniejszym miejscu, jakie do tej pory widziałam. Obok mnie jest najlepszy chłopak na świecie. A określenia "chłopak" mogę używać jeszcze przez kilka tylko miesięcy, bo potem będziemy świętować zmianę w cudownej Polnej. Nigdy nie mieszkało mi się lepiej i nigdy wcześniej nie miałam lepszych relacji z siostrą niż teraz. Razem z Anią wzięłyśmy udział w dwóch edycjach tzw. alternatywnych targów ślubnych. Spacerowałam po pięknych parkach i niesamowitych górach. Fotografowałam miłość.
Lista tych szczególnych momentów wydłuża się, tutaj dodam jeszcze jedną migawkę.
Jeden z najlepszych wieczorów tego roku wydarzył się całkiem niedawno. Razem z czterema koleżankami, z którymi tworzyłyśmy nierozłączną paczkę jeszcze w gimnazjum, czytałyśmy przez cały wieczór nasz pamiętnik. Zainspirowane serią o Stowarzyszeniu Wędrujących Dżinsów założyłyśmy własne. Pamiętnik wędrował między nami przez ponad rok, wymieniałyśmy się nim co kilka dni. Zwykła codzienność, niesamowite klasowe wycieczki i przede wszystkim miłosne rozterki. Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak śmiałam, a wpisów do przeczytania zostało na co najmniej 10 takich wieczorów.
Kolejne bardzo dobre momenty listopadowo-grudniowe poniżej :)